Junior Delta

Junior Delta to imię, jakie nadałam pierwszemu samolotowi mojej produkcji; samolotowi, który zainspirował moją późniejszą lotniczą twórczość: Boeing 787 Dreamliner Polskich Linii Lotniczych LOT. Znaki boczne: SP-LRD. W środowisku lotniczym za "personalne" znaki samolotu uznaje się dwa ostatnie litery znaków rejestracyjnych, a więc RD, co wg alfabetu ICAO odczytuje się jako "Romeo Delta". Ponieważ więc takie miano nosi prawdziwy samolot, moja maskotka będąca jego miniaturową wersją zwie się Juniorem Deltą.

Geneza powstania tego samolotu jest dość interesująca, wiąże się bowiem z początkami mojego głębokiego zainteresowania lotnictwem, które trwa do dziś. W tym okresie (2013 rok) zbiegły się dwa wydarzenia, które skierowały mą uwagę ku lotnictwu. Pierwszym były remonty pasa na Lotnisku Chopina, które spowodowały przekierowanie ruchu w taki sposób, że dużo samolotów przelatywało nad moim domem, przez co zaczęłam je śledzić, a z czasem i rozpoznawać - tak linie lotnicze, jak i same samoloty. Drugie wydarzenie to dość mocno nagłośniony w mediach debiut Boeingów 787 Dreamliner w Polskich Liniach Lotniczych, które od końca 2012 zaczęły być dostarczane do naszego narodowego przewoźnika. To właśnie Dreamlinery były samolotami, które najsilniej przykuły moją uwagę w stronę lotnictwa i bezpowrotnie mnie do niego "wciągnęły". Najpierw oglądane w telewizji, a później, póki co sporadycznie, na żywo, po prostu spodobały mi się wizualnie, zwłaszcza ich smukłe, wygięte skrzydła oraz przyjaźnie wyglądająca "twarz".
Pewnego dnia miałam niepowtarzalną okazję osobiście zobaczyć ten samolot, Dreamlinera SP-LRD, w momencie gdy po długim, kilkunastogodzinnym locie dostawczym z fabryki z Everett podchodził do lądowania na lotnisko w Warszawie. Fabryka Boeinga, a więc i moich ulubionych Dreamlinerów, jak i ogólnie Stany Zjednoczone, pozostawały wówczas w sferze moich nieśmiałych, lecz poważnych marzeń; poza tym myśl, że oto przybył nowiutki samolot prosto z fabryki w odległym zakątku świata, była dla mnie tak niesamowita, że postanowiłam uhonorować to wydarzenie, podejmując się stworzenia maskotkowej miniatury Dreamlinera.

Prace nad Juniorem zajęły kilka dni i stanowiły nie lada wyzwanie. Samolot bowiem nie jest smokiem (a tych zrobiłam dotychczas z kilkanaście, może kilkadziesiąt), w którym mogłabym sobie pozwolić na cienkie, oklapłe skrzydła; samolot zawsze utrzymuje je w poziomie, w prawie stałym położeniu. Skrzydła nie są usztywniane żadnym specjalnym materiałem, są po prostu ciasno wypełnione zwykłym wypełniaczem; a żeby skrzydło nie było obłe, lecz w przybliżeniu płaskie, przeszyłam skrzydło na maszynie wzdłuż linii mniej więcej odpowiadających slotom i klapom.
Udało mi się osiągnąć efekt, o który trudno w maskotkach samolotów, mianowicie uzyskanie sztywności bez rezygnowania z materiałów czysto krawieckich.

Początkowo wszystkie napisy były wypisane na odrębnych skrawkach materiału i przyklejone do kadłuba wodoodpornym klejem, który po czasie okazał się wcale nie być wodoodporny. Dlatego kilka miesięcy później oderwałam je i obecnie wszystkie napisy są wyszyte ręcznie. Sztuka ta wymaga czasu, jednak daje o wiele bardziej realistyczny i nieporównywalnie bardziej wytrzymały efekt.






Niemal ikoniczne w historii mojego rękodzieła zdjęcie Juniora Delty ze swoim starszym (i większym) bratem, Boeingiem 787 Dreamliner SP-LRG Polskich Linii Lotniczych LOT. Zdjęcie zrobione w kilka dni po ukończeniu Juniora Delty.

Komentarze