WWS-3 "Delfin"


Tegoroczny okres przedświąteczny otwiera szybowiec będący przedstawicielem generacji starszych, tj. przedwojennych, konstrukcji. Dwa lata temu mój dorobek twórczy zasilił model szybowca PWS-101, słynącego z nagrodzonego Medalem Lilienthala wyczynu Tadeusza Góry, który to model zamieszkał na stałe w Bezmiechowej; szybowiec, którego model zaprezentuję w tym wpisie, również był niegdyś eksploatowany na tej legendarnej górze szybowników.

Szybowiec WWS-3 "Delfin" (skrót pochodzi od nazwy wytwórni: Wojskowe Warsztaty Szybowcowe), projektu Wacława Czerwińskiego stworzony został głównie z myślą o lotach wyczynowych. Co ciekawe, szybowiec był testowany oraz dopuszczony do dość nietypowych, choć do dziś czasem spotykanych, rodzajów startu, m.in. z lin gumowych czy z holu za samochodem. Eksploatowany był głównie na bieszczadzkich szybowiskach, m.in. w Ustianowej czy we wspomnianej wcześniej Bezmiechowej. Niestety, wiele egzemplarzy zostało zniszczonych w pierwszych latach wojny. (Informacje historyczne zaczerpnięte ze strony samolotypolskie.pl; tam też odsyłam po więcej faktów i ciekawostek).

Nie jest to pierwszy szybowiec ze zmiennym wzniosem, z jakim przyszło mi się zmierzyć; w końcu stawiałam już czoła dwóm Piratom i PWS-101. Jednak o ile centralna część płata w Piracie jest pozioma, a dopiero końcówki wyginają się ku górze, o tyle w PWS-101 oraz w "Delfinie" dodatni wznios zaczyna się już u nasady skrzydła, by w połowie załamać się ku dołowi. Było to ciężkie do realizacji w PWS-101, jako że był to centropłat; tam skrzydła zasadniczo przymocowane były każde osobno bezpośrednio do kadłuba, który pod wpływem ich ciężaru miał tendencję do zniekształcania się, a same skrzydła - do opadania. "Delfin" był pod tym względem o tyle łatwiejszy, że szybowiec jest górnopłatem, oba skrzydła połączyłam więc ze sobą w jeden integralny płat, po czym naszyłam na grzbiet kadłuba, dzięki czemu nic niczego niekorzystnie nie obciążało.

Innowacją, którą opracowałam i zastosowałam w tym szybowcu po raz pierwszy, jest integralne poszycie, czy też malowanie. O co chodzi? Dotychczas, pracując nad modelami o niejednolitym malowaniu (np, tak jak tutaj, skrzydło w połowie białe, w połowie czerwone; czy bardzo podobny wizualnie i konstrukcyjnie PWS-101), cały model tworzyłam w jednym, bazowym kolorze (najczęściej białym), by dopiero na końcu naszyć na wierzch kawałki materiału (niekiedy bardzo duże) o pożądanym drugim kolorze. Tutaj natomiast pokrycie skrzydeł oraz usterzenia ogonowego podzieliłam na dwie części wg kształtu, w jakim łączą się elementy o innych kolorach, by zszyć je razem jeszcze przed wykonaniem ostatecznego pokrycia. Efekt? Całe poszycie jest jednolite, a szew łączący osobne kawałki materiału nie zaburza "gładkości" pokrycia tak, jak czyniły to naszyte na wierzch kawałki zazwyczaj dość grubego filcu.
Póki co, wyobrażam sobie stosowanie tej techniki w przypadkach taki jak ten, gdzie jeden kolor po prostu przechodzi w drugi; znacznie bardziej problematyczne pozostają przypadki, w których malowanie urozmaicają wzory typu paski.

Szybowiec, dość standardowo, liczy sobie niecałe 60 cm rozpiętości skrzydeł. 



 Usterzenie ogonowe z oznaczeniem typu oraz uproszczonym logo producenta. (Bardzo uproszczonym. Wewnątrz okręgu powinna znajdować się sylwetka ptaka oraz litery WWS).

Na powyższym zdjęciu dość dobrze widać ideę jednolitego pokrycia. Szew łączący części ciemnoczerwoną oraz białą jest ledwie widoczny, nie ma ryzyka uszkodzenia go.


Dość ważna i rzucająca się oczy w tym szybowcu płoza została wykonana z wąskich kawałków filcu.

Komentarze