PZL-104 Wilga, SP-EBT
W końcu nadarzyła się okazja, aby opracować samolot reprezentujący jedną z popularniejszych i ważniejszych polskich konstrukcji, mianowicie PZL-104 Wilga. Samolot ten był wielofunkcyjny i wykorzystywany w licznych aeroklubach głównie do szkoleń czy do holowania szybowców. Jest darzony ogromnym sentymentem przede wszystkim przez starszych pilotów, którzy mieli okazję się na nim szkolić i latać; w tej chwili latających Wilg w Polsce pozostało już niewiele i traktuje się je raczej jako latające eksponaty.
Pierwsze skojarzenie, które budzi we mnie Wilga, to określenie "samolot o gracji spadającego żelazka". Używane przez pilotów Wilg wywodzi się z faktu, że samolot ten pozbawiony mocy silnika ma bardzo niską doskonałość (odległość, którą może pokonać w locie szybowym z określonej wysokości).
W porównaniu do Cessny, którą już kilkakrotnie miałam okazjij szyć, Wilga jest prostsza i przyjemniejsza ze względu na brak zastrzałów pod skrzydłami (co ma też minusy, choćby taki, że skrzydła swoje ważą i chcą jednak opadać) oraz układ podwozia z tylnym kółkiem, który pozbawia mnie konieczności wyważania samolotu tak, by nie opadał na ogon.
Innowacją wprowadzoną w tej maskotce jest śmigło przymocowane guzikiem zatrzaskowym, a nie, jak dotychczas, przyszyte. Śmigło mocowane na nici kręci się bez większych oporów, istnieje jednak ryzyko obluzowania nici z czasem, tymczasem guzik gwarantuje trwałość mocowania. Plusem jest też to, że śmigło można zdemontować (odczepić od samolotu) i ponownie przypiąć, minus jest jednak taki, że o wiele ciężej się nim kręci. Ja jednak widzę w tym sporą analogię do prawdziwego samolotu, w którym, żeby zakręcić śmigłem ręcznie, też trzeba włożyć trochę siły, bo śmigło raczej zatrzymuje się w określonej pozycji.
Komentarze
Prześlij komentarz