LZ-129 Hindenburg


Dnia pewnego otrzymałam od kolegi takie zapytanie: 
"Ej, a takiego Zeppelina byś zrobiła? Takiego metrowego? Jako poduszkę?"

Pierwsza myśl: no gdzie ja zrobię sterowiec, do tego taki wielki... Chyba decyzja o metrze długości, zamiast dwóch i pół (bo początkowo kolega wymyślił skalę 1:100, w końcu zgodził się na 1:250) przekonała mnie, że to da się zrobić. 

Dopiero na etapie wyszukiwania planów oryginalnego sterowca wyszło na jaw, że koledze chodziło o Hindenburga, a nie o Zeppelina. Dwa różne egzemplarze, minimalnie różniące się wymiarami, ale moje wprawne oko od razu zauważyło subtelne różnice w kształcie i proporcjach obu sterowców... Koniec końców okazało się, że to i tak bez znaczenia. Dużo wymiarów wzięłam pod uwagę, poza jednym, przez który produkt końcowy skurczył się z metra do ok. 90 cm. Bo sterowiec jest nie tylko okrągły w przekroju poprzecznym, ale też owalny w przekroju podłużnym... 

Praca nad sterowcem okazała się zaskakująco prosta i nie taka czasochłonna. A przynajmniej taka się wydawała, bo 8 godzin przeleciało na zegarze niezauważenie... Sterowiec jest duży, to fakt, ale wycięcie, a następnie zszycie segmentów odbyło się niemal maszynowo... Tyle tylko, że nawet zrobienie szesnastu metrowych szwów na maszynie swoje zajęło. 

Efektem końcowym jest przyjemna w dotyku, podobno wygodna (sprawdzona już w praktyce) poducha w kształcie sterowca. Zgodnie zrezygnowaliśmy z silników jako odstających elementów, które w poduszce mogłyby okazać się niewygodne. Stateczniki są zdobione flagą III Rzeszy, ale pozbawionej swastyk ze względu na pokojowy charakter poduszki (dosłownie i w przenośni). Kabinka obowiązkowo również musiała się znaleźć, i zaskoczyło mnie, że wykonana w skali ma długość zaledwie ok. 4 cm.



Tycia, naprawdę tycia kabinka.








W scenerii lotniskowej - na skrzydle samolotu An-2.

Komentarze