RV10, SP-YPP

Niniejsza maskotka jest drugą, po Wildze, w której zastosowałam nowy sposób mocowania śmigła, mianowicie guzik zatrzaskowy. Jednak o ile w Wildze nie uzyskałam tego efektu, w RV10 udało mi się poluzować zatrzask na tyle, by śmigło obracało się swobodnie. 

"Udało się" to jednak za mało powiedziane. RV10 zaskoczyła mnie podczas sesji zdjęciowej na lotnisku tak bardzo, że przez długi czas śmiałam się na głos z radości. Tego dnia wiał dość silny wiatr, i widząc, jak elementy maskotki takie jak skrzydła czy właśnie śmigło podrygują w reakcji na podmuchy, odgięłam łopaty śmigła wokół ich osi, kształtując je tak, jak w klasycznym wiatraczku. Na koniec skierowałam samolot nosem pod wiatr, i... śmigło zaczęło się kręcić. 

I to jak! Kręciło się tak szybko, że uzyskany efekt przypomniał prawdziwy samolot. Oczywiście, ilekroć wiatr słabł, śmigło zatrzymywało się, ale żartowałam sobie, że na tym etapie zaawansowania technologicznego "silnik" mojego samolotu ma prawo jeszcze nie pracować w stu procentach poprawnie i przerywać pracę. 

Moje maskotki generalnie sprawiają wrażenie, że dobrze im na lotnisku; właśnie tam zaskakują mnie najbardziej. W zaciszu domowym ozdabiają półkę, czasem się nimi pobawię, porzucam - ale na lotnisku odżywają, poruszane wiatrem zachowują się, jakby chciały dołączyć do swoich dużych braci, samolotów z prawdziwego zdarzenia. A mnie cieszy to niezmiernie, bo w swoim alternatywnym modelarstwie w większości niezamierzenie uzyskuję coraz więcej analogii do prawdziwych samolotów.






Z oryginałem.

Z oryginałem.

Komentarze